W maju miał miejsce coroczny weekendowy wyjazd dla rodzin, organizowany przez Domowy Kościół, aczkolwiek przeznaczony dla małżeństw również spoza Ruchu Światło-Życie i spoza naszej parafii. Świadectwem tego czasu chciała podzielić się jedna z uczestniczek spotkania w Wiśle.
Być może będzie ono zachętą dla Ciebie, by w przyszłym roku zarezerwować dla swojej rodziny czas na taki wyjazd?
Być może sam będziesz chciał podzielić się z innymi czymś wyjątkowym?
Odwagi!
Mam na imię Agnieszka. Jestem od 15 lat mężatką. Mamy trójkę dzieci. Od niedawna mieszkamy w Zabrzu, dlatego też propozycję wyjazdu do Wisły przyjęłam z dystansem. Nie wiedziałam czego się spodziewać, jak to wszystko będzie wyglądać. Umęczona jednak problemami dnia codziennego, potraktowałam wyjazd jako odskocznię, oderwanie się na chwilę od trosk i zmartwień.
Pierwsze, co mnie urzekło po dotarciu na miejsce, to atmosfera. Niesamowicie ciepła, rodzinna, wszyscy uśmiechnięci i radośni. Czułam się bardzo dobrze. Czułam się zaopiekowana. Do tego piękne widoki, niezwykłe miejsce, pomyślałam chwilo trwaj…
Dużo się działo, były spotkania, konferencje, wszystko z poślizgiem czasowym, ale to takie fajne, bo to takie normalne, nasze codzienne…
Co mi jednak najbardziej zapadło w pamięci to wyjście w góry, spotkanie w grupach, a nade wszystko nocne czuwanie przed Najświętszym Sakramentem. I może najpierw o tym.
Każde małżeństwo przydzielone miało ponad 20 minut na osobistą adorację. Małżeństwo indywidualnie wybierało sobie formę i rodzaj modlitwy. Chodziło o jak najgłębsze, osobiste spotkanie, nikt nikomu tutaj niczego nie narzucał. Chodziło o to by być i trwać przy Nim.
Oboje z mężem, poszliśmy w wyznaczonej godzinie do kaplicy. Było to wyjątkowe 20 minut, szczególny czas łaski. Czułam się wręcz otulona Miłością Chrystusa, namacalnie odczuwałam Jego Obecność. Na początku, jak to ja, mówiłam i mówiłam, starając się nie zapomnieć o nikim i niczym, a potem przepełniła mnie myśl, że przecież Jezus zna moje serce jak nikt inny, wie co mnie boli, wie co mnie trapi, o kim myślę. I zamilkłam… przecież On wie, wszystko wie… Moje serce przeniknął pokój, Boży pokój. Było mi tak cudownie, pragnęłam zostać tam do rana. A gdy do kaplicy weszło kolejne małżeństwo, nasz czas adoracji dobiegł końca, czułam smutek i ogromny niedosyt. Jednak tamta chwila zmieniła wszystko, już nic nie jest takie samo jak było. W sercu na zawsze wykuły się słowa: Nie bój się, Jestem przy Tobie cały czas… nigdy cię nie porzucę…
Kolejnym przeżyciem, którym pragnę się podzielić było wyjście w góry. Było to dość ekstremalne i szalone, jak na mój stan zdrowia, ale pomyślałam, że skoro już tu jestem, skoro przed tą górą postawił mnie sam Bóg, a wokół szło ze mną tylu Aniołów, to dam radę. I dałam. Niesamowita radość i satysfakcja. Ogromna lekcja pokory, walki ze swoimi ograniczeniami, lękami i bólem. Bo wszystko tkwi w mojej głowie, bo chcieć to móc. Może dla kogoś to było zwykłe wyjście w góry, ale dla mnie to był przełom. Zrozumiałam, że problemem nie jest moja choroba, tylko moje myślenie. Bóg pokazał mi, że na niejedną górę mogę wejść, niejedną górę mogę zdobyć, góry moich słabości i lęków, muszę Mu tylko zaufać i wierzyć, że z Nim, z Jego pomocą i łaską wejdę na każdy szczyt.
Tego samego dnia, po południu odbyły się spotkania w grupach. Tematem była modlitwa małżeńska. Większości par w ogóle nie znałam, więc na początku było… dziwnie. Z każdą jednak minutą, Duch Święty działał i wszelkie zakłopotanie ustępowało miejsca otwartości i życzliwości. Dla mnie odkrywcze było to, iż wszyscy okazali się tacy… normalni. To, że mamy problemy to wiadomo, ale że każdy potrafił o tym tak szczerze mówić, było (jakkolwiek to zabrzmi) miłym doświadczeniem. Na co dzień, w swoich środowiskach, często udajemy, gramy, wstydzimy się swoich uczuć, słabości i problemów. Krępujemy się mówić o tym, co mamy w sercu, jakie gnębią nas myśli. Na spotkaniu zaś, nieznający się ludzie potrafili mówić o sobie tak otwarcie i szczerze. Bóg jest wielki.
Cudowne dni, czas wielkiej łaski i pocałunków Bożej miłości. Wspaniali ludzie, atmosfera i klimat – niepowtarzalne. Jeśli ktoś, w przyszłym roku, zaprosi Cię na taki wyjazd lub usłyszysz o nim z parafialnych ogłoszeń, nie wahaj się ani chwili. To sam Bóg wysyła Ci zaproszenie! Zapisz swoją rodzinę i doświadcz Jego Niezmierzonej Miłości!!!
Za wszystko Chwała Panu!